Następny
dzień rozpoczęłam od pobudki przeraźliwym krzykiem Pinto, który zgubił
gdzieś swój telefon komórkowy i nie mógł go znaleźć (pech chciał, że wyciszył
dźwięki). Większość spała jak zabita, a Ci którzy wypili zdecydowanie mniej
skoczyli na równe nogi. Niestety należałam do drugiego (mniej licznego) grona.
Przetarłam zaspane oczy i zdałam sobie sprawę, że dochodzi dwunasta w południe.
Rozejrzałam się dookoła: Pique smacznie spał tuląc się do ręki Pedro, który
natomiast leżał całym ciałem na Inieście. Westchnęłam cicho i podniosłam się,
usiłując nie zrobić szumu.
Moja
walizka stała tam gdzie zostawił ją wczoraj Gerard, czyli w przedpokoju.
Złapałam ją za uszko i próbowałam wciągnąć na górę po krętych schodach, co
wychodziło mi strasznie. Jedną ręką trzymałam walizkę, a drugą opierałam się o
barierkę, a mimo to kiedy robiłam jeden krok, następnie robiłam dwa do tyłu.
-
Daj, pomogę Ci. – ni stąd ni zowąd zjawił się Sergio, który wykazywał
nadzwyczaj ludzkie odruchy. Pozwoliłam mu wziąć walizkę, bo nie chciałam się z
nią męczyć przez kolejne pół godziny, a tak już po chwili mogłam zamknąć się w
pokoju na górze. Wzięłam prysznic i wskoczyłam w coś wygodniejszego: beżowe
rurki i szarą trochę naciągniętą koszulkę z nadrukiem postaci z Disneya. Miałam
słabość do kreskówek, a w mojej szafie można było znaleźć setki rzeczy z
podobiznami m.in. Myszki Miki czy Kaczora Donalda. Kiedy byłam już gotowa
zeszłam na dół i dołączyłam do sprzątającej Dolores.
-
Wyspana? – uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-
Tak. Strasznie się cieszę, że znów tu jestem i Cię widzę! – blondynka zostawiła
worek ze śmieciami i uściskała mnie mocno.
-
Ja też! Musimy pogadać, poplotkować o wielu rzeczach! – puściła mi oczko.
-
Widziałam Cię wczoraj wieczorem w towarzystwie wysokiego blondyna! – pisnęła, a
ja natychmiast zasłoniłam jej usta dłonią.
-
Przestań! Szzzz! – dziewczyna była lekko zdezorientowana, ale posłuchała mojej
groźby. – Pogadamy jak będziemy same, ok.?
-
Jasne, nie ma sprawy.
-
A tak poza tym to co u Ciebie słychać? – zagaiłam jakby nigdy nic. – Widzę, że
sporo pozmieniałaś… nowe kolory ścian itp.
-
Znudził mi się poprzedni wystrój i tak mnie naszło. A co u Ciebie? Słyszałam od
Twoich rodziców, że wróciłaś na stałe do Barcelony i znalazłaś świetną pracę.
-
Tak, pracuję w szpitalu i dodatkowo z chłopakami z Barcelony. Czy ja wiem czy
to taka świetna praca? Męcząca na pewno.
-
A co u… Gerarda? – wiedziałam doskonale do czego zmierza. Kiedyś mocno kręciła
z moim przyjacielem i chciała zapewne wypytać czy jest nadal wolny.
-
Z tego co mi wiadomo to wszystko jak w najlepszym porządku. Bardzo się cieszył
na przyjazd tutaj.
-
A ma… ma kogoś? – spuściła wzrok i zaczęła niepozornie zbierać puste plastikowe
kubki.
-
Wiesz aż tak to się nie orientuję. Chyba ma kontakt z Shakirą, ale jak pytałam to nie mówił, że to coś poważnego
i stałego.
-
Tak, czytałam w gazetach o ich „romansie”.
-
Dol… proszę Cię. Chyba nie jesteś zazdrosna? – dziewczyna zaprzeczyła głośno i
wróciła do sprzątania. Znałam tę dwójkę od wielu lat i wiedziałam kiedy ich coś
trapi. A Dolores wyglądała na bardzo zasmuconą.
Pomogłam
Dol posprzątać kuchnie, by można było bez problemu przyrządzić coś do jedzenia.
Zrobiłam nam herbaty i czekałyśmy, aż reszta towarzystwa się obudzi.
-
Mam wypędzić tych pijaków? – zapytałam Dol, kiedy usiadła obok mnie przy stole.
-
Nie, niech zostaną. Podobno mają dziś zrobić powtórkę z rozrywki, wiec tak czy
siak tu wrócą.
-
Dzień dobry. – usłyszałyśmy znajomy mi głos. W progu stanął zaspany Fernando.
Naciągnął się (rozpiętość jego ramion była zaskakująca!) i usiadł naprzeciwko
nas.
-
Dzień dobry. – powtórzyłyśmy za nim.
-
Jak się spało? – zapytała Dolores.
-
Nie było to moje wygodne łóżko, ale nie narzekam. – odpowiedział jej z
uśmiechem. – A wy, panie?
-
Nie wiem jak Dol, ale ja okupywałam kanapę w salonie i spało mi się wybornie. –
Miałabym wygodniej, gdyby nie Alves, który zajął mój pokój.
-
Wpadłam na świetny pomysł! – klasnęła w ręce Dolores i podniosła się
momentalnie z krzesła. – Jakiś czas temu kupiłam nową klacz. Chcecie ją
zobaczyć?
-
Jasne, uwielbiam konie. – zareagował od razu Fernando. Kiwnęłam głową na znak,
że i ja się zgadzam i ruszyliśmy w trójkę do stajni oddalonej jakieś sto metrów
od domu Dolores.
-
Co robicie? – usłyszałam donośny śmiech Busiego tuż za sobą. Odwróciłam się momentalnie
i spojrzałam na niego złowrogo. Nie chciałam spędzać z nim swojego wolnego
czasu, a on jakimś dziwnym sposobem był zawsze tam gdzie ja! To było męczące.
-
O co Ci chodzi? – pociągnęłam go za łokieć kilka kroków dalej.
-
O nic. – wyszczerzył usta w szyderczym uśmiechu, który o mało nie doprowadził
mnie do niekontrolowanego wybuchu złości. – Jesteś urocza jak się ze mną
droczysz.
-
Daj mi święty spokój. – wycedziłam przez zęby.
-
Po co? Tak przynajmniej mam frajdę… co nie Fernando? – zwrócił się do blondyna,
który stał kilka metrów od nas i rozmawiał z Dolores. Piłkarz kiwnął głową
mimo, iż nie wiedział o co chodzi pieprzonemu Busquetsowi. – Widzisz. On też
się zgadza.
-
Zamknij się. – wyminęłam go i dołączyłam do pozostałej dwójki. Po
kilkuminutowej wymianie zdań wróciliśmy do domu. Ciągle prześladował mnie wzrok
Sergio, który wodził za każdym moim najmniejszym ruchem.
Wieczorna
impreza rozpoczęła się od pojawienia się na „parkiecie” Gerarda i Pedro, którzy
byli już pod wpływem alkoholu. Inaczej nie zachowywaliby się w ten sposób. Czy
ja sama siebie słyszę? Oni zawsze się tak zachowują! Nawet bez wzmacniaczy!
Po
kilku drinkach, które przygotowała mi Dolores ruszyłam na parkiet razem z nimi.
Dołączyła do nas zdecydowana większość, reszta siedziała na kanapach lub
podpierała ściany tak jak szanowny pan Sergio, który trzymał za łokieć kolejną
dziewczynę. Nie rozumiałam skąd on je brał?! Wczoraj inna, dziś inna… Chował je
w swoim bagażniku i wyjmował gdy kolejna się mu znudziła?
Po
rozkładającym na łopatki tańcu z Gerardem, czas przyszedł na Fernando, który
stał na środku z otwartymi ramionami. Uśmiechał się do mnie szeroko co miało
mnie jeszcze bardziej zachęcić. Podeszłam do niego i nie przeszkadzała mi nawet
piosenka o zabijaniu ex chłopaka. Ostrożnie położyłam ręce na jego ramionach i
muszę przyznać, że ta bliskość bardzo mi odpowiadała. Fernando śmiało objął
mnie w pasie i zaczął powoli wprowadzać mnie w bardzo spokojny taniec, którym
zastąpiłam dzikie pląsy z Pique.
Oparłam
bezwiednie głowę o jego klatkę piersiową i poruszałam się krok w krok za
Fernando, który swoją drogą był świetnym tancerzem. W życiu bym o tym nie
pomyślała!
-
Obrót! – zaśmiał się widząc moją przerażoną minę. Nienawidziłam tego z całego
serca i robiłam wszystko by do tego nie dopuścić. Nasze szarpanie się nie
obchodziło absolutnie nikogo, wiec mogliśmy śmiać się do łez i wykręcać
nadgarstki do woli. Moje rozbawienie podkręcał dodatkowo alkohol, który
wcześniej wypiłam. Oczywiście bitwę, którą stoczyłam Fernando nie mogłam wygrać, bo on miał prawie
2 metry, a ja niecałe 170 cm! Szybko poległam i musiałam zgodzić się na obrót,
który trochę zakręcił mi w głowie i znów wpadłam w ramiona blondyna.
-
Odbijany? – usłyszałam za sobą. Szybko odwróciłam głowę i ujrzałam Sergio,
który wyciągał do mnie swoją dłoń.
-
Po moim trupie. – odrzekłam z powrotem chowając się w ramionach mojego
tanecznego partnera.
-
Nie daj się prosić. – złapał mnie za nadgarstek.
-
Powiedziała nie. – wtrącił trochę podniesionym głosem Fernando. Brunet spojrzał
na niego i w odpowiedzi zaśmiał się perfidnie. Puścił moją dłoń i odszedł do
swojej towarzyszki, która stała samotnie w kącie salonu. – O co mu chodzi?
-
Też chciałabym to wiedzieć. – ten wieczór zmierzał do totalnej katastrofy,
która nie chciała się nigdy skończyć. Kilka minut po północny rozdzwonił się
mój telefon. Nie miałam go w zasięgu wzroku, więc zaczęłam go szukać po całym
domu wraz z Fernando, który był an tyle miły, że przeszukiwał ze mną każdy kąt.
W jednym z pokoi natknęłam się na Sergio bzykającego nową dziewczynę. Już
przywykłam do tego widoku, ale za każdym razem wywoływał u mnie odruch
wymiotny. Trzasnęłam drzwiami, żeby zrobiło im się choć odrobinę głupio i
wyszłam próbując wymazać z pamięci co przed chwilą zobaczyłam.
-
Halo? – kiedy wreszcie znalazłam
komórkę, którą jakimś sposobem miał przy sobie Gerard zamknęłam się w swojej
tymczasowej sypialni. – Mama?
- Dziadek nie żyje.
Zmarł wieczorem. Dzwoniła do mnie ciotka Esme. – powiedziała jednym
zamachem. Zawsze była zwolenniczką mówienia prawdy, więc zawsze mogłam liczyć
na to, że nigdy mnie nie okłamie.
- Co?!
- Przykro mi Cat,
że dowiadujesz się w ten sposób. Wiem jak bardzo chciałaś do niego pojechać.
Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci.
- Jak się trzyma
babcia? – zapytałam
łamiącym się głosem.
- Jest zrozpaczona,
tak jak wszyscy. Z samego rana jedziemy z tatą do niej, żeby jej pomóc załatwić
sprawy związane z pogrzebem. Zdzwonimy się. Śpij dobrze.
Śpij
dobrze? Łatwo jej powiedzieć! Rzuciłam telefon na szafkę obok łóżka i schowałam
twarz w dłoniach, które trzęsły mi się jak galareta. Łzy zaczęły spływać po
moich policzkach i nic nie wskazywało na to, żeby miało się to wkrótce zmienić.
Wpuściłam
do środka Fernando, który zapukał do moich drzwi kilka minut później.
Powiedziałam mu co się stało i zaczęłam szlochać. Chłopak złapał mnie za ręce i
zaprowadził na łóżko. Położył się obok mnie i objął ramieniem.
-
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogłam się z nim pożegnać. – jego koszula
wyglądała naprawdę źle. Łzy pomieszane z tuszem wtopione w materiał, który
służył mi za poduszkę, zapewnie nie nadawał się do ponownego użytku.
-
Bardzo mi przykro, Cat. – odgarnął kosmyk, który opadł mi na policzek. – Dasz
radę zasnąć?
-
Nie za bardzo. – wtuliłam się w niego próbując się trochę pozbierać, ale w
ogóle mi to nie wychodziło. Co chwilę wybuchałam płaczem, który tłumił kojący
głos Llorente.
-
Chcesz, żebym z Tobą został?
-
A mógłbyś? – odpowiedziałam pytaniem. Piłkarz uśmiechnął się i kiwnął
twierdząco głową. Poprawił poduszkę o którą się opierał i objął mnie ramionami.
Czułam wielkie wsparcie, które mi dawał. Nie musiał nic robić. Wystarczy, że
był.
*
Obudziłam
się z lekkim bólem głowy. Nadmiar łez, który wylałam zeszłej nocy zaowocował
nie tylko migreną, ale i podpuchniętymi oczami, z którymi nie wiedziałam co
począć. Fernando spał na brzuchu z głową pod poduszką, więc wyszłam starając
się zrobić jak najmniej hałasu.
Na
dole wpadłam na Dolores, która przywitała mnie uściskiem. Kilka minut wcześniej
dostała telefon od swojej mamy w związku ze śmiercią naszego wspólnego dziadka
i była tak samo przybita jak ja. Zauważyłam, że dom był nadzwyczaj pusty.
Okazało się, że większość wyjechała w nocy i została zaledwie garstka, która
ulokowała się w pokojach gościnnych. Gerard, którego zastałyśmy w kuchni
nasypał nam do misek płatków i zalał je mlekiem, a sam usiadł obok mnie i objął
mnie ramieniem.
-
Współczuję wam, dziewczyny. – powiedział spokojnie. Widząc, że po policzkach
Dol zaczynając spływać łzy, zostawił mnie i objął ją najmocniej jak umiał.
Zamieszałam łyżką w miseczce i próbowałam zmusić się na kilka kęsów. Kiedy do
kuchni wszedł Sergio czułam, że robi się
coraz gorzej.
-
Hej. W nocy przechodząc obok Twojego pokoju usłyszałem niepokojące odgłosy.
Wiedziałem, że puszczasz się na prawo i lewo, ale żeby z Llorente? Spadłaś na
samo dno. – zwrócił się do mnie i jakby nigdy nic podszedł do lodówki. Marka
się przebrała. Zeskoczyłam z krzesła i podeszłam walecznym krokiem do
odwróconego tyłem Busquetsa. Gerard widząc moje zamiary złapał mnie w pasie i
czym prędzej odciągnął kilka kroków do tyłu.
-
Zostaw mnie! Chcę go zabić! – krzyknęłam próbując się wyrwać z jego
zakleszczonego uścisku.
-
To nic nie da, kochanie. On już taki jest.
-
Pojebaniec! – krzyknęłam mu prosto w twarz. – Daj mi wreszcie święty spokój!
Cieszy Cię to, że każde Twoje zasrane słowo mnie krzywdzi?! No co? Cieszy?!
-
Catalino, uspokój się. – odrzekł nad podziw łagodnym tonem. – Ja tylko
stwierdzam fakty, które są oczywiste dla każdego w tym domu. Niby jesteś taka
śliczna, miła dla wszystkich i pomocna… a w głębi duszy, o ile w ogóle ją masz,
jesteś zakompleksioną istotką, która lubi ranić innych. A w dodatku jak już
wspomniałem wcześniej jesteś puszczalska. Taki mały bonus to całego pojebanego
zestawu. – gdyby nie mocny uścisk Gerarda, skoczyłabym na niego i wydrapałabym
mu oczy własnymi rękoma. Przepełniała mnie niesamowita nienawiść, która wrzała
niczym lawa w wulkanie.
Nieoczekiwanie
do kuchni wszedł Fernando, który nie zważając na nikogo, wymierzył jeden
solidny cios, który spowodował powalenie bruneta na łopatki.
-
Od dawna wiedziałem, że jesteś pojebany, ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo.
– warknął ściskając obolałą dłoń. Gerard uwolnił mnie z uścisku i mogłam
skoczyć do zamrażalki po woreczek lodu. Dla Fernando, oczywiście. Wyminęłam
leżącego na kafelkach bruneta, który trzymał się obiema dłońmi za krwawiący nos
i podeszłam do blondyna.
-
Dziękuję. – szepnęłam ledwo słyszalnie. Wyprowadziłam go za rękę do salonu,
gdzie usiedliśmy na kanapie. – To było naprawdę… dziękuję.
-
Usłyszałem co wygaduje i nie mogłem stać i się temu tak po prostu przyglądać.
-
Myślę, że gdyby nie Gerard to potraktowałabym tego śmiecia podobnie jak Ty. –
lekko uniosłam kąciki ust do góry. Sergio wyminął nas przytrzymując papierowy
ręcznik w okolicy nosa i wyszedł pospiesznie na górę. Wrócił chwilę później ze
swoją walizką, szepcząc pod złamanym nosem wiązankę przekleństw
skierowaną w naszym kierunku.
To
był straszny początek dnia. Ze wsparciem przyjaciół jakoś dotrwałam do obiadu,
a po południu spakowałam swoje walizki. Musiałam wrócić do Barcelony, ponieważ
następnego dnia czekała mnie praca. Dodatkowo głowę zaprzątał mi pogrzeb
dziadka, który miał odbyć się za kilka dni w jego rodzinnym mieście.
Fernando
odwiózł mnie pod samą klatkę schodową. Jeszcze raz podziękowałam mu za to co
zrobił i złożyłam na jego policzku krótki pocałunek. Czułam, że mogę na nim
polegać i jest moim prawdziwym przyjacielem.
Busquets
całkowicie zniknął z mojego życia. Skreśliłam tego człowieka z jakichkolwiek
relacji, a na Camp Nou postanowiłam omijać go szerokim łukiem (szerszym niż do
tej pory). Byłam tylko pielęgniarką, więc nie musiałam uczestniczyć we
wszystkich badaniach i to był zdecydowany plus. Mogłam unikać go jak tylko
mogłam, choć nic nie wskazywało na to, by miał się do mnie jeszcze kiedykolwiek
odezwać. I to mi się podobało najbardziej.
Rozwaliło mnie to
*_* hahahaha :D
_______________________
Nawet nie wiecie
jaką trudność w pisaniu sprawił mi ten rozdział! Pisałam go prawie miesiąc! A i
tak nie jestem z niego zadowolona. Wydaje mi się, że przekombinowałam jeśli
chodzi o Busiego, ale taki miałam wcześniej plan. Zobaczymy co dalej z tego
wyniknie ;-) Swoją drogą jestem dalej podekscytowana tym, że istnieje możliwość przejścia Llorente do Barcelony :-) to by było coś!
Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do komentowania – liczę na
szczere opinie :*
a dzięki komu znasz ta możliwosć przejścia Llorente do Barcy? < tak tak, o mnie chodzi:D >
OdpowiedzUsuńOdcienk świetny, ale to wiesz bo pisałam ci na gadu ^^
Pare razy spadłam z krzesła i obiłam sobie tyłek, więc nie zdziw się jak wyśle ci rachunek!:)
Haha, Głupi Sergio! nie lubie go! xD A Lloretne, ahh *.* czekam na nowość ^^
Sergio jest już totalnym idiotą.. Jak może osądzać o to Cat.? Nie ma dokładnych dowodów na to, więc powinien nieco przystopować, do tego sam nie jest lepszy.. Palant! ;| Całe szczęście, że to już definitywny koniec jego zaczepek, chociaż zapewne jeszcze się pojawi nie raz.
OdpowiedzUsuńCo do Llorente to zaczynam coraz bardziej interesować tym chłopakiem!
Widać, że zależy mu na Catalinii. Troszczy się o nią, pomaga jej, wspiera, złoty chłopak! <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny!
Pozdrawiam ;*
jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej :D
OdpowiedzUsuńkocham Sergia, ale to ciota. jebnęłabym mu w mordę za to. scena, kiedy Cat przyłapała Busiego w łóżku mnie rozwaliła.
fajnie, że dziewczyna ma przy boku lojalnego Fernanda. <3
szkoda, że dziadek jej zmarł i nie miała okazji się pożegnać. to najgorsze co może być. ;<
ogólnie rozdział jest B O S K I <3
czekam na kolejny rozdział! mam nadzieję, że dodasz go szybko!
buziaki :*
Co za ciota!! Jaki pie*** gnój!! Jak ja go nie cierpię! Jako zawodnika no i w tym opowiadaniu również! Ech dobrze, że Cat ma przy sb Fernando:) czekam na następny;)
OdpowiedzUsuńZiaba
Świetny rozdział. No niezła reakcja Llorente na słowa Busiego, ale coś mi się wydaje, że Sergio to tak to wszytko gada i ściąga te inne laski z zazdrości, no chyba ze się mylę xd Ale ja to jakoś lubie te 'czarne ' charakterki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Busi wróci :D
Pisz szybko kolejny nie każ znowu takk długo czekać :)
Fernando najwyraźniej doskonale wie jak załatwiać sprawy po męsku;D I można sobie gadać, że takim zachowaniem wiele nie zdziała i niekoniecznie chamstwo trzeba siłą tępić, ale, rany boskie, przecież to działa! A nawet jeśli nie [co w przypadku Segio wcale nie wydaje się takie nieprawdopodobne], to przynajmniej zostanie jakaś satysfakcja;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
[mwiniarski]