Moje
życie wywróciło się do góry nogami. Nigdy nie spodziewałabym się tego, że
dziadek przepisze na mnie połowę swojego wielkiego majątku i że z dnia na dzień
stanę się właścicielką jednej z największych winiarni w Hiszpanii. To było
trudne do ogarnięcia. Na szczęście przy boku miałam Fernando, który uważał, że
to świetna sprawa, bo przeniosę się do Araby (Álavy) i będę bliżej niego. To
faktycznie był chyba jedyny plus.
Nie
chciałam przeprowadzać się na stałe, ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam
zwolnić się z dotychczasowej pracy i załatwić różne papierkowe sprawy przed
wylotem do kraju basków. Zakończyłam współpracę na Camp Nou i z tego powodu
byłam bardzo przygnębiona, bo nie chciałam opuszczać moich przyjaciół. Rodzice
szybko pogodzili się z tym, że ich opuszczam i zamieszkam sama w wielkim domu.
Mama na początku upierała się, że chce ze mną jechać, ale wspólnie z tatą
wybiliśmy jej to z głowy. Najgorszy był Gerard, który nie chciał mnie wypuścić
z objęć na lotnisku. Był jak małe dziecko i mało brakowało, a zacząłby tupać
nogami. Z jednej strony cieszył się, że będę blisko Fernanda (jakimś dziwnym
sposobem, sam pchał mnie w jego objęcia), ale z drugiej strony nie chciał mnie
puszczać samej. Podkreślał, że jestem mała, drobna i nie poradzę sobie w innym
społeczeństwie. Cóż bałam się, że może mieć rację.
Widząc
podjeżdżającą taksówkę przed mój nowy dom, sąsiedzi wyszli z domów i zaczęli
się przyglądać kto przejmie firmę po Don Josue. Byli ciekawi, ja też byłabym na
ich miejscu i nie miałam problemu z tym, że się bacznie mi przyglądali. Do
czasu gdy zaczęli podglądać mnie zza płotu – to było nie do przyjęcia. Kazałam
dozorcy ich rozpędzić i zagrozić, że zadzwonię na policję. Wtedy po okolicy
rozeszła się plotka, że jestem tak samo niezrównoważona jak dziadek. Uznałam to
za komplement.
Fernando
pomógł mi wypakować swoje rzeczy i pozmieniać trochę w mojej nowej sypialni.
Przesunął łóżko na środek i poprzestawiał szafki nocne. Wymieniłam pościel na
nową i zamieniłam przytłaczające zżółkniałe firanki na powiew świeżości.
-
Wygląda to naprawdę świetnie. – przyznał z podziwem Llorente opierając się o
framugę drzwi. – Mogę wypróbować łóżko? – rozpędził się i skoczył na łoże.
Usłyszałam tylko trzask i zasłoniłam oczy, bo nie chciałam wiedzieć co się
stało. Oczywiście Fernando rozwalił mi łóżko, które swój okres świetlności
miało dawno, dawno temu.
-
Dziękuję Ci bardzo. Przez Ciebie będę spać na podłodze. – spojrzałam na niego
bezradnie. Westchnęłam głośno i wzięłam się za rozpakowanie ostatnich pudeł,
które stały na klatce schodowej.
-
Przepraszam. Odkupię Ci je. – uśmiechnął się do mnie szeroko. – Wiesz, teraz
możemy rozpowiadać, że już pierwszego dnia zepsuliśmy łóżko. Myślę, że starsze
sąsiadki dostaną zawał z miejsca.
-
Myślę, że wcale nie byłabym o to zła. Ich ciekawskie oczy są wszędzie i mam
wrażenie, że niedługo zaczną się krzątać po domu.
-
Gadałaś już z Raulem?
-
Jeszcze nie. Przyjedzie dziś wieczorem i mamy zjeść kolację. Zostaniesz,
prawda? – złapałam go za rękę i uśmiechnęłam się najpiękniej jak umiałam.
-
Jak mógłbym Ci odmówić?
Barbra
z pomocą Marii ugotowała pyszną kolację, która czekała na przyjazd wujka. Byłam
bardzo podenerwowana, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Czy rzuci się na
mnie z pięściami czy zacznie mnie przyjaźnie witać? Maria powiedziała, że
ostatni raz jak tu był, przeżywał kryzys osobowy i nie wie co możemy zastać.
-
Buenas noches, amigos! – drzwi otworzyły się z hukiem i ujrzeliśmy wujka Raula.
Był inny niż go zapamiętałam. Miał na sobie wyszywaną cekinami koszulę,
kowbojski kapelusz i buty z ostrogami. Do tego strzelające na szwach spodnie w
kolorze purpury i niewielką kopertówkę trzymającą w rękach. Nie wspominając o
złotych dodatkach takich jak kolczyki, ogromny wisior i zegarek, które
błyszczały za każdym razem, gdy się poprawiał. A i zdecydowanie przesadził z
solarium. Był spalony niczym skwarek!
-
Cześć wujku. – podeszłam do niego niepewnie. Mężczyzna ucałował mnie na
odległość i niczym pan świata poszedł na taras. Wymieniłam zdezorientowane
spojrzenia z Fernando, który po raz pierwszy nie wiedział co ma powiedzieć.
-
Widzę, że nieźle się urządziłaś. – rozejrzał się dookoła. – Ale podoba mi się.
-
Co u Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
-
O, tak. Kilka lat?
-
Nie byłeś na pogrzebie dziadka?
-
Nie, nie. Ale gdybym był… myślę, że wtedy to ja dostałbym spadek. – spojrzał na
moją zawstydzoną twarz i wybuchnął śmiechem. – No przecież żartuję, złociutka.
-
Barbra i Maria zrobiły specjalnie dla Ciebie kolację.
-
Kolacja kolacją. Lepiej powiedz mi kim jest… ten kochaś! – wskazał na niczego
nie spodziewającego się Fernanda. Blondyn spojrzał wielkimi oczyma na mnie i
szybko stanął za mną, jakby chciał się schować. – Apetyczny!
-
To Fernando, mój przyjaciel. – podali sobie dłonie, choć po minie blondyna
mogłam rozpoznać zażenowanie. Wujek natomiast wyśmienicie się bawił. Usiedliśmy
za stołem: naprzeciwko nas wujek, Fernando trzymał dłonią moje kolano, jakby
bał się, że każę mu usiąść przy Raulu. Nie no, podobało mi się to, nie powiem,
że nie.
-
Jak interesy? – zapytałam, kiedy dostaliśmy pieczoną kaczkę na stół i
oczywiście butelkę wina naszej produkcji.
-
Świetnie. Coraz lepiej. Gdyby dziadek żył, na pewno byłby pod wrażeniem.
-
Powiesz mi co miałabym robić? Nie za bardzo się orientuję w tym, a chciałabym
Ci pomóc.
-
Zrób mi przysługę i nie mieszaj się do interesów, kochanieńka. Zawsze
zajmowałem się tym sam i nie chcę by ktoś mieszał mi w papierach. – upił łyk
wina i uśmiechnął się szeroko.
-
Chcę być pożyteczna.
-
Żyj w tej willi jak księżniczka, swojego księcia masz przy boku, wydawaj
pieniądze dziadka… czego jeszcze więcej chcesz?
-
Wujku, nie pisałam się na to. Chciałabym być w zarządzie i pomagać w kierowaniu
firmy.
-
Niech zdolniejsi będą robić to za Ciebie. Masz śliczną buźkę jak laleczka, ale
nie masz pojęcia o tym biznesie. Zaczynałem mając dwadzieścia lat i przez
kolejne lata zdobywałem doświadczenie od Twojego dziadka. Kiedy skończyłem 40
lat pozwolił mi zaglądnąć do dokumentów. Słyszałaś? Tak 40 lat. A Ty ile masz?
-
24. – odpowiedziałam krótko.
-
Dla dobra Ciebie i firmy: nie mieszaj się. Wiem, że chcesz dobrze, ale było tu
wiele takich osób jak Ty… zrobili więcej złego niż dobrego, a potem ja musiałem
naprawiać ich błędy.
-
Nie mogę siedzieć bezczynnie.
-
To idź na imprezę, przeleć pięknego blondaska… nie będę Ci planować przecież
dnia! Jestem szefem firmy.
-
Tak się złożyło, że to ja jestem szefem, a Ty moim zastępcom. Wiem, bo czytałam
dokumenty razem z prawnikiem. Mam więcej do powiedzenia niż Ty, więc bądź tak
dobry i nie usuwaj mnie w cień. Pracowałeś w tej firmie równie ciężko co mój
dziadek, ale to mi ją zapisał i mam zamiar ją prowadzić. Czy Ci się to podoba
czy nie.
Raul
zmrużył oczy i nalał sobie do kieliszka wina. Wypił całość jednym chlustem i
ostentacyjnie wyszedł nie wypowiadając ani jednego słowa.
-
Jestem z Ciebie dumny. – Fernando ucałował mnie w skroń. Byłam podenerwowana i
z równie wielkim temperamentem co wujek napiłam się wina. Wyprowadził mnie z
równowagi, ale pierwszy i ostatni raz. Nie pozwolę mu na takie traktowanie.
Fernando
przyniósł z salonu koc, którym szczelnie mnie otulił. Usiadł obok mnie na
leżaku i objął ramieniem jak to zawsze miał w zwyczaju.
-
Ile się już znamy? – zapytałam bawiąc się jego włosami. Uwielbiałam je! Blond
loki, które stawały się niesforne na wietrze i zawsze wywoływały u mnie napady
śmiechu.
-
Pięć miesięcy.
-
To naprawdę długo… a pamiętasz jak wpadłeś do mnie na oddział i chciałeś się
schować przed paparazzi? – w odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech piłkarza. –
Wiesz, że to był spisek Gerarda, który chciał nas w ten sposób poznać?
-
Zadziałało jak widać. – złapał mnie za dłoń i pocałował ją bardzo czule. Czułam
się przy nim bezpiecznie i nie musiałam udawać kogoś kim nie jestem. Przy Raulu
poniosły mnie nerwy i zaczęłam się rządzić, a nie zawsze taka jestem. To znaczy
oczywiście, że lubię dyrygować ludźmi, inaczej nie podjęłabym się prowadzenia
firmy dziadka, ale wszystko ma swoje
granice. Lubiłam jak druga osoba przejmuje choć na chwilę inicjatywę.
Tak
było w tym przypadku. Kiedy poczułam, że Fernando podnosi głowę do góry i
przysuwa się niebezpiecznie do mojej twarzy, nie reagowałam. Chciałam, żeby mną
pokierował. Delikatnie musnął moje usta co wywołało u mnie łaskotanie w
żołądku. To coś takiego jak motylki. Setki, miliony, miliardy, niesfornych
owadów.
Fernando
odsunął głowę i spojrzał na mnie swoimi wielkimi, niebieskimi oczami, czy może
kontynuować. Uśmiechnęłam się delikatnie co od razu zauważył i z powrotem
zatopił się w moich ustach.
Niesamowite,
że znaliśmy się prawie pół roku i przez ten czas tylko raz się całowaliśmy. To
było coś na zasadzie zakładu między nami, kto dowodzi, zresztą już nie
pamiętam. Wtedy mnie pocałował i chciałam, żeby zrobił to drugi, trzeci,
czwarty raz, ale tego nie zrobił. Nie chciałam się na niego rzucać, bo uznałby
mnie za wariatkę i zostawił. Musiałam czekać na jego inicjatywę i wreszcie się
doczekałam.
Przejechał
dłonią od mojego kolana do uda, nie przerywając pocałunku. Koc wylądował na
ziemi, a na leżaku zaczynało się robić ciasno. Chcieliśmy się przenieść w
wygodniejsze dla nas obu miejsce, ale w drodze zaatakowała nas Maria.
-
Przepraszam, że przeszkadzam. – odwróciła się, żeby odejść, ale ją zatrzymałam.
– Chciałam tylko powiedzieć, że zgasiliśmy wszędzie światła i zamknęliśmy
drzwi. Razem z Barbrą idziemy do domów, a w bramie jak zawsze zostaje dozorca.
-
Dziękuję, Mario. Kolacja była przepyszna. – złapałam ją za dłonie. –
Przepraszam, że musiałaś być świadkiem mojej kłótni z Raulem.
-
Nie szkodzi. Przywykłam do kłótni w tym domu. – widziałam, że się zawstydziła,
że powiedziała to zdanie.
-
Masz rację. Musimy to zmienić. – kobieta kątem oka spojrzała na stojącego kilka
kroków za mną Fernanda. Uśmiechnęła się lekko i przypomniała, żebym zamknęła za
nią drzwi wejściowe. Przekręciłam klucz, kiedy tylko przekroczyła próg i
odwróciłam się do chłopaka.
-
Wiesz, że jeżeli to zrobimy… to już nic nigdy nie będzie takie jak przedtem? –
szepnęłam w jego kierunku. – To może zabić naszą przyjaźń.
-
Cat… - podszedł do mnie i dotknął dłonią
mojej szyi. – Chcesz powiedzieć, że seks z Tobą może popsuć nasze relacje?
Przecież doskonale wiesz, że to nie prawda. Czekaliśmy na to zbyt długo. Chyba
nie chcesz się teraz wycofać?
A
kto tu mówił o wycofywaniu się? Wspięłam się na palcach, aby dotknąć jego ust.
Fernando złapał mnie i poniósł do góry tak, że swobodnie mogłam objąć go
nogami. Pocałował mnie w sposób, który nie mogłam jednoznacznie określić.
Namiętny? Zmysłowy? Uwodzicielski? Żadne z tych słów nie oddawało tego co w tym
momencie czułam.
Bardzo
powoli zaniósł mnie do sypialni dla gości. Nie mogliśmy użyć mojego pokoju, bo
Fernando nie odkupił mi jeszcze łóżka, które zepsuł pierwszego dnia tutaj.
Położył mnie, a sam zaczął rozpinać guziki w swojej idealnej i dopasowanej koszuli.
Pomogłam mu, bo robił to moim zdaniem zbyt wolno i kiedy pozbył się górnej
części garderoby, zajęliśmy się moją sukienką. Najpierw jedno ramiączko, potem
drugie, aż sukienka sama zsunęła się z mojego ciała. Zostałam w samej bieliźnie
i czekałam na kolejny krok piłkarza. Zdjął spodnie, które rzucił na podłogę i
odnalazł wreszcie moje usta.
Obudziły
mnie pocałunki wzdłuż mojego kręgosłupa, które Fernando składał z ogromną dawką
czułości. Mimowolnie podniosłam do góry kąciki ust i nie mogłam uwierzyć w to
co się stało. Spędziłam noc z mężczyzną, który był moim przyjacielem i
zdecydowanie stawał się mi coraz bardziej bliższy. Sama nie wiem kiedy to
zaczęło ewoluować, na pewno nie wczorajszej nocy, ale o wiele, wiele wcześniej.
-
Dzień dobry, śpiochu. – obróciłam się na plecy, więc i Fernando zmienił obszar
swoich pocałunków na okolice pępka kierując się do góry, aż wpił się w moje
usta. Spojrzał mi w oczy, odgarnął kosmyk z mojego czoła i uśmiechnął się w
sposób, który jeszcze nigdy nie widziałam. Taki naturalny i piękny.
-
Która godzina? – podniosłam się na łokciach, ale nie zauważyłam nigdzie
stojącego zegara.
-
Prawie dziesiąta. – wybałuszyłam oczy. – Coś nie tak? Miałem Cię obudzić
wcześniej?
-
Nie, nie. Jest OK. Jestem umówiona na lunch z Raulem, mamy obgadać zasady
naszej współpracy. A Ty nie masz dziś treningu?
-
Mam. – uśmiechnął się szerzej. – Później. Wieczorem mam mecz i może… chciałabyś
przyjść?
-
Dzisiaj? Um…
-
Proszę zgódź się! Jeszcze nigdy nie byłaś na meczu Athletic Bilbao! – pomachał
teatralnie rzęsami i cmoknął mnie w nos. – Podrzucę Ci później bilet,
chciałabyś kogoś zabrać?
-
Gdyby był tu mój tata, to pewnie wzięłabym jego, bo uwielbia piłkę nożną.
Ciebie zresztą też. – zaśmiałam się. – Prawdopodobnie będę skazana na swoje
towarzystwo.
-
Przyjadę po Ciebie o piątej. Obejrzysz mecz, a później zabieram Cię do
restauracji. Hm? – miał milion pomysłów na minutę i czasami miałam problem nad
nadążeniem jego tropem myślowym.
-
Brzmi zachęcająco. – delikatnie przejechałam palcem po jego szyi. – Muszę
wstawać. – zrzuciłam go z siebie i udałam się do łazienki. Czułam na sobie jego
wzrok, ale nie krępowałam się. Zachowywaliśmy się jakbyśmy robili to co noc. –
A co do nocy… - wychyliłam się zza framugi drzwi.
-
…była niesamowita. – dokończył za mnie.
Nie
mogłam tego trafniej ująć.
__________________________
Hej! Skończyłam
dziś pisać to opowiadanie ;-) Więc nie będzie wymówek, że nie mam jeszcze
gotowego rozdziału i nie mogę nic dodać! Chciałabym dodawać nowe notki systematycznie
(2x w tygodniu), póki mogę i mam nieograniczony dostęp do Internetu – na
studiach nie wiem jak to będzie. A w ogóle to mi się tak nie chce na nie iść…
rozleniwiłam się na całego! Wiem, że nie wszyscy będą zadowoleni z takiego
obrotu sprawy w opowiadaniu, ale może jakoś przełkniecie tę przeprowadzkę do Bilbao ;-)
Pozdrawiam i
zachęcam do komentowania! :*
BUUUUUUUUUUUUUUUUUUU! Nie będzie Gerarda i reszty bandy! :C
OdpowiedzUsuńAle będzie Llorente i to BAAAARDZO blisko ^^
ehh, dziwny ten wujek ;//
czekam na nowość <3
oj nie wiem czy ja przełknę nie wiem :P
OdpowiedzUsuńNie no co do rozdziału to czytało sie go lekko i przyjemnie i oby takich więcej. :)
Czekam na kolejny i cieszy mnie regularność dodawania nowości :)
Miałam dodać i zapomniałam - www.gunner-love.blogspot.com - jeśli masz ochotę to zapraszam
UsuńKomentuję od razu, żeby znowu nie robić sobie zaległości ;p
OdpowiedzUsuńOdcinek jest mrrruczny, seks z Llorente? ;> Przyznam, że czekałam już na ten moment od początku ich poznania XD
Mam nadzieję, że między nimi zacznie się układać wszystko na poważnie ;)
Pozdrawiam ;*
*zgon*
OdpowiedzUsuń*_______________________________*
no to tyle chciałam napisać XD
aa tak, oczy mi się spociły ;-)
Ooo tak! Wiesz, że tylko na to czekałam! :> W koońcu <3 i teraz mają być razem i żyć długo i szczęśliwie, o! ;D ;**
OdpowiedzUsuńhttp://20afellay.blogspot.com - zapraszam na nowy 20 rozdział
OdpowiedzUsuń27 rozdział - dasein.blog.onet.pl / A u Ciebie zaraz wszystko nadrobię. : )
OdpowiedzUsuńwww.gunner-love.blogspot.com - nowość :) zapraszam
OdpowiedzUsuńCzyli najwyraźniej nawet popsute łóżko nie stanie na przeszkodzie, kiedy w grę wchodzą hormony;D
OdpowiedzUsuńTeraz już będzie tylko lepiej, czy jednak czekamy na jeden, wielki kraach?
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
5 rozdział na 444-days-in-hell.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAw, ale się gorąco robi. Już nadrabiam i czytam dalej. Przepraszam, że to tyle mi zajmuje, ale brak czasu.
OdpowiedzUsuń