Dni
mijały mi błyskawicznie i nim się zorientowałam za nami był już wrzesień, który
przyniósł chłodniejszy październik. Potem było już z górki, wszyscy zajęci byli
przygotowaniem do Świąt Bożego Narodzenia, więc dni mijały z zawrotnym tempie.
Nie mogłam nacieszyć się towarzystwem Fernanda, który był ze mną w każdej
wolnej chwili. Oprowadził mnie po najpiękniejszych miejscach w okolicy, kilka
razy skoczyliśmy do Barcelony, żeby spotkać się z przyjaciółmi i powspominać
stare czasy. Za każdym razem z jednej strony wisiał na mnie Gerard, a z drugiej
Dani Alves, który papugował przyjaciela. Brakowało mi ich i myślałam nad tym,
żeby wrócić do Barcelony, ale nie chciałam zostawać Fernanda. Był dla mnie nie
tylko przyjacielem, ale i chłopakiem, który się mną opiekował. Czasami
zachowywaliśmy się jak stare dobre małżeństwo, co nie uszło uwadze m.in.
Gerarda.
-
Jak się wam układa? – szepnął mi na ucho pewnego wieczora spędzanego w jego
mieszkaniu przy zapalonym kominku i z kieliszkiem czerwonego wina w ręce.
Siedzieliśmy tak wspólnie z przyjaciółmi, którzy zajęci byli rozmową pomiędzy
sobą. Ja wtulałam się w ramię Gerarda, który z nadzwyczaj wielką dozą czułości
postanowił wypytać mnie o prywatne sprawy.
-
Nie wiem o czym mówisz. – spojrzałam na niego rozbawiona i pocałowałam jakby nigdy nic w policzek.
Myślałam, że coś tym wskóram i nie będę musiała odpowiadać na jego wścibskie
pytania. Myliłam się.
-
O Tobie i Fernando. Odkąd wyjechałaś do Bilbao minęło prawie pół roku, a wy
jesteście nierozłączni! Niczym się nie chwalisz, ale wiesz przecież, że ja wiem
wszystko! – szturchnęłam go dość boleśnie, bo pisnął, ale to nie zaciekawiło
naszych przyjaciół. – Wiem o rzeczach, a których nie wie nikt!
-
No to mów. Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
-
Ptaszki ćwierkały, że niedługo usłyszymy dzwony kościelne. – zasłoniłam usta
dłoniom i spojrzałam na niego szeroko otworzonymi oczyma.
-
Oświadczyłeś się Shakirze?!
-
Matołku! Mówię o Tobie i Fernando. Wiem, że chce Ci się oświadczyć. Po pół roku
znajomości, to dobry czas na zamążpójście, nie uważasz?
-
Mówisz serio?
-
Nie cieszysz się? – złapał mnie za rękę i wyprowadził do kuchni, żeby ze mną
swobodnie porozmawiać. Widziałam jak Fernando wodzi za mną wzorkiem, więc
ulotnienie się z tamtego miejsca było koniecznością. Usiadłam na kredensie, a
on przy kuchennej ladzie i spojrzał na mnie wyczekująco. – Nie kochasz go?
-
Kocham! Ale nie jestem gotowa na tak radykalny krok jak ślub. Wiesz to jest
naprawdę coś dużego… a my spotykamy się od czasu do czasu, nie mieszkamy razem…
nie wiem co mam o tym myśleć. Jesteśmy jak partnerzy, którym nie potrzeba
świstek papieru, żeby być bardziej szczęśliwymi.
-
Myślę, że Fernando ma co do tego inne zdanie. A Ty nie powinnaś szukać wymówek.
Skoro się kochacie to nic nie stoi wam na przeszkodzie… Sergio? – do kuchni
wszedł zdyszany Busi, który nie zważając na to, że rozmawiamy podszedł od
lodówki i wyjął zimną butelkę wody mineralnej.
-
Biegałem i postanowiłem wpaść. Nie wiedziałem, że masz gości… witaj Catalino.
Dawno Cię nie widziałem. – uśmiechnął się do mnie szeroko i wypił duszkiem zawartość
butelki. Spojrzałam na niego spod byka i czekałam, aż wyjdzie. Mimo tylu
miesięcy, nadal pamiętałam jak się wobec mnie zachowywał i nie zamierzałam mu
tego nigdy wybaczyć.
-
Chyba Ty nie… i Sergio…? Proszę powiedz, że wy nie…? – jęknął Gerard podążając
wzrokiem za odchodzącym przyjacielem.
-
My?! Nie! Skąd Ci to przyszło do głowy?! – oburzyłam się momentalnie.
-
Nie wiem, mieliście dziwne miny gdy na siebie spoglądnęliście. Zresztą nie
ważne, Ty masz Fernando, który zamiesza się oświadczyć. A Sergio skacze z
kwiatka na kwiatek, jak zawsze.
-
Bierzecie ślub?! – nie zauważyłam kiedy do kuchni powrócił Sergio, który oparł
się ręką o ramę drzwi i spojrzał na mnie badawczo. – Nigdy nie myślałem, że
wasz związek przetrwa, ale widać myliłem się.
-
O co Ci znów chodzi? – skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego
złowrogo.
-
Busi, nie zaczynaj kłótni. Proszę. – Gerard próbował coś wskórać, ale mu się to
nie udało i zostawił nas samych, nie chcąc się mieszać w „nasze” sprawy.
-
O Twój ślub. Oświadczył Ci się? – złapał mnie za rękę i zaczął szukać
pierścionka. – A gdzie pierścionek?
-
Nikt mi się nie oświadczył. Gerard tylko plotkuje. – wywróciłam oczami. Sergio
zamiast wrócić do swojego poprzedniego miejsca, dalej stał niebezpiecznie
blisko mnie i trzymał mnie za rękę.
-
Już się bałem. Jesteś stanowczo za młoda na ślub. Musisz zaczekać co najmniej
do czterdziestki! Albo do pięćdziesiątki! – zaśmiał się. Po raz pierwszy w
życiu był szczery i bardzo mi się to spodobało. Nie udawał żadnego dupka,
którym w rzeczywistości nie był. Był sobą, chłopakiem którego pamiętałam z
dziecinnych lat: trochę rozpieszczonego, lubiącego się popisywać, ale mającego
złote serce.
-
A co u Ciebie? – zapytałam. Zrobił kilka kroków do tyłu i usiadł na krześle
przy drewnianym stole.
-
U mnie? Nic nowego. Zmieniłem mieszkanie na większe, kupiłem nowy samochód,
zainwestowałem trochę pieniędzy… - zaczął wymieniać, ale widząc moją nietęgą
minę uśmiechnął się zawadiacko. – A u Ciebie, pani biznesmen? Jak tam winnica?
Już upadła czy dopiero zamierza?
-
No wiesz co?! Winnica radzi sobie świetnie, a ja mam w tym swój drobny udział.
Mogę Ci się pochwalić, że znalazłam kontakty w Chinach i od przyszłego roku
zaczynami tam wysyłać nasze wino.
-
Gratulacje. To świetna wiadomość! – posłał mi szczery uśmiech. – Wszyscy
żałują, że wyjechałaś z Barcelony. Zwłaszcza piłkarze, ponieważ nowa
pielęgniarka jest po pięćdziesiątce i jest naprawdę straszna!
-
Żartujesz!
-
Chcieliśmy namówić Sandro, żeby zatrudnił kogoś młodego i ładnego jak Ty, ale
nas nie posłuchał. A tak w ogóle to musimy Cię kiedyś odwiedzić w Bilbao!
-
Zapraszam. Mam duży dom, więc wszyscy się spokojnie pomieścimy. – rozmawiało mi
się z nim zadziwiająco spokojnie i miło. Nie wyskakiwał z żadnymi głupimi
tekstami i był szczerze zainteresowany moim życiem, a to jeszcze bardziej
dziwne!
-
A jak zamierzacie spędzić święta? Razem czy osobno?
-
Moi rodzice przyjeżdżają do Bilbao i chciałabym zrobić jakąś większą kolację,
nie tylko dla naszej trójki, ale dla wujka i moich pracownic.
-
Chodziło mi o Fernando. – spojrzał na mnie spod byka.
-
Cóż… prawdopodobnie dołączy do nas ze swoją rodziną. – odpowiedziałam zgodnie z
prawdą. Nie miałam jeszcze pojęcia jak będą wyglądać święta, więc nie chciałam
spekulować.
-
Czyli jesteście razem całkiem na… poważnie? To było do przewidzenia. – machnął
ręką. – Zamieszkałaś blisko niego, często się widujecie… norma.
-
Nie rozumiem o co Ci chodzi. Nagle interesujesz się moim życiem? Przypominam
Ci, że to Ty za każdym razem wbijałeś mi szpilę, kiedy tylko zaczynało mi się
układać. Nie pozwolę, żeby tak samo było tym
razem. – zeskoczyłam z kredensu z zamiarem opuszczenia kuchni, ale na
marne. Sergio przymknął drzwi i podszedł do mnie tarasując mi drogę.
-
Cat… - złapał mnie za obie dłonie. – Przecież od zawsze była między nami chemia, nie zaprzeczysz temu. Może to głupie,
ale przez całe liceum się w Tobie kochałem. Nie wiem dlaczego, ale coś
sprawiało, że nie mogłem przestać o Tobie myśleć. To takie szkolne zauroczenie,
a mimo to wciąż… nie mogę przestać o Tobie myśleć. Odkąd wróciłaś do Barcelony
kilka miesięcy temu próbowałem się do Ciebie ponownie zbliżyć, ale mi się to
nie udawało. Nagle pojawił się Fernando i zaczęłaś patrzeć w niego jak w
obrazek. Wyidealizowałaś go, dlatego nie mogłem być nawet do niego porównywany…
on jest przecież wspaniały, opiekuńczy, itp. itd. Jak miałem z nim konkurować? Już
raz powalił mnie na łopatki. – zaśmiałam się pod nosem na samą myśl o tamtym
wydarzeniu, choć to nie było w ogóle śmieszne. – Cat, chciałbym Cię przeprosić
za… to, że byłem dupkiem i że sprawiłem Ci wiele razy przykrość. Kiedy zakochany
chłopak nie może zbliżyć się do obiektu westchnień, popełnia wiele błędów. Ja
popełniłem ich za dużo, a teraz nie chcę żebyś i Ty taki popełniła. Nie wychodź
za Fernando. – spojrzałam na niego badawczo.
-
Zwariowałeś. – odepchnęłam go. – Sergio, nie pogrążaj się. Wiem, że znów chcesz
mi dogryźć i znalazłeś nowy sposób. Gratulacje. – prychnęłam i próbowałam go
wyminąć. Złapał mnie za ramiona i przysunął się ze mną do szafki, tak że nie
mogłam odejść nawet na milimetr. Wpił się w moje usta z taką zachłannością, że
obawiałam się że tego mogę nie przeżyć. Było faktycznie bardzo… gorąco, ale w
porę otrzeźwiałam i uderzyłam go z całej siły w twarz. – Co Ty sobie
wyobrażasz?!
-
Nawet nie wiesz jak na mnie działasz. – przybliżył się jeszcze bliżej, o ile to
w ogóle możliwe i spojrzał mi prosto w oczy. – Chcesz mnie chyba wykończyć.
Najpierw bawiłaś się ze mną w seks dla przyjaciół, który w rzeczywistości nie
wypalił, a teraz chcesz wyjść za innego? Moje serce pęka, a Ty śmiejesz się mi
prosto w twarz.
-
Jakoś mało mnie to interesuje. Ty i Twoje wielkie ego, możecie sobie już iść.
Mam chłopaka i nigdy nie zamieniłabym go na kogoś tak prymitywnego jak Ty.
Lepiej wracaj do swoich panienek na jedną noc, a nas zostaw w spokoju.
-
Jesteś o nie zazdrosna? – zaśmiał się. – Przyznaj, że na mnie lecisz to pójdę.
-
Nigdy. – odepchnęłam go tym razem skutecznie. Wróciłam do przyjaciół do salonu
i usiadłam jak najbliżej się dało trochę zdezorientowanego Fernando. Kiedy
zaraz za mną z kuchni wyszedł Sergio spojrzał na mnie i zapytał czy wszystko
jest ok. Odpowiedziałam, że teraz już tak i wtuliłam się w jego ramię.
Byłam
strasznie zdenerwowana, a najgorsze było to, że było to po mnie widać. Musiałam
po stokroć zapewniać Fernando, że nic mi nie jest i że świetnię się bawię. A
było zupełnie na odwrót. Słuchałam żartów Gerarda i wzdychałam pod nosem.
Chciałam, żeby ten wieczór się wreszcie skończył, a wszystko wskazywało na to,
że tak się nie stanie.
Po
pożegnaniu Anny i Iniesty zostaliśmy w mieszkaniu w trójkę: ja, Gerard i
Fernando. Pomogłam w sprzątaniu przyjacielowi, który nie ogarniał bałaganu jaki
narobił mu Alves. Fernando zniknął w sypialni, by odebrać telefon od mamy, więc
na polu bitwy zostaliśmy we dwójkę.
-
Jak Sergio? – spojrzał na mnie, wcześniej upewniając się, że Llorente niczego
nie usłyszy.
-
Tak w skrócie? Wyznał, że w liceum był we mnie zakochany i nadal mu nie
przeszło. Nie chce, żebym była z Fernando i pieprzył coś, że jestem o niego
zazdrosna. – przewróciłam oczami. Próbowałam przybrać obojętny ton, jakby to na
mnie nie robiło wrażenia, bo poniekąd do była prawda. Ale samo to wyznanie, że
był we mnie zakochany… totalnie mnie poraziło.
-
I przyjęłaś to tak na luzie?
-
A co miałam zrobić? Miałam rzucić mu się na szyję czy spoliczkować? W sumie to
drugie zrobiłam… Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę i nie rzucić się
na niego z pazurami. Nie masz nawet pojęcia jak bardzo działa mi on na nerwy.
-
Wiem, bo mnie też denerwuje.
-
Uwierz, że mnie bardziej.
-
To chyba coś w tym jest. Skoro tak na siebie działacie to musicie coś do siebie
czuć. – spiorunowałam go wzrokiem. – No co? Nic do niego nie czujesz?
-
Jest mi całkowicie obojętny. W podstawówce chciałam mu zaimponować, bo chciałam
się z wami wszystkimi przyjaźnić, a on mnie ciągle odtrącał. Na tym nasze
„relacje” się skończyły. W liceum ciągle mnie beształ i mieszał z błotem, teraz
robi to samo tylko próbuje całą winą za wszystko obarczyć mnie. A ja naprawdę
nie jestem w nastroju na te jego „gierki”.
-
W całym tym szaleństwie jest ziarno prawdy. Wiem, że kiedyś Busi coś… czuł.
Wiem, bo jestem jego przyjacielem, Twoim też i znam was doskonale. Jesteście
identyczni i boicie się wyznawać swoje uczucia drugiej osobie. Ty boisz się
powiedzieć Fernando, że go kochasz, tak samo Sergio nie mówi swoim dziewczynom
o uczuciach. Wyzbyliście się tego przez lata ciągłych podchodów. Myślisz, że ja
nie wiem jak na siebie patrzycie? – przybliżył się do mnie i trochę przyciszył
ton, aby Fernando niczego nie usłyszał z góry. – Moim zdaniem jesteście w sobie
zakochani.
-
Nigdy w życiu. Może mam do niego pociąg… wiesz o co chodzi. Ale nie jestem w
nim zakochana! Przez całe życie mnie poniżał i na tym koniec.
-
Catalino. Nie mówię Ci tego, żeby zrobić Ci przykrość… wiem, że jesteś
szczęśliwa z Fernando i go kochasz… czasami można kochać równie mocno dwie
osoby i nie możesz temu zaprzeczyć.
-
Gerard. – złapałam go za ramiona. – Uspokój się, ok.? I nie poruszajmy tego
tematu nigdy więcej. – brunet kiwnął głową i uśmiechnął się przyjaźnie.
Uściskał mnie i szepnął na ucho, żebym się na niego nie obrażała. Tylko jak
mogłabym to zrobić? Przecież kocham go jak brata!
Rozmowa
z przyjacielem trochę wybiła mnie z pracy i nie mogłam się na niczym skupić, a
szczególnie na zbieraniu pustych butelek po piwie. Usiadłam na kanapie z
założonymi rękoma i obserwowałam poczynania Pique.
Fernando
dołączył do mnie kilka minut później. Objął mnie ramieniem i uśmiechnął się
szeroko ogłaszając, że jego mama śle mi pozdrowienia. Nie mogłam negować tego,
że był dla mnie bardzo ważny i byłam w nim zakochana. Ale czy to nie za mało?
Powinnam chyba po tylu miesiącach bycia razem czuć o wiele więcej? W
przeciwieństwie do Fernando. Na każdym krok wyznawał mi miłość i to było
piękne, ale mówiąc to samo czuję, że odrobinę mijam się z prawdą. Jest dla mnie
najlepszym przyjacielem, chłopakiem, partnerem i kochankiem. Spędzam z nim
mnóstwo czasu, który absolutnie nie jest zmarnowany! Uwielbiam z nim przebywać,
rozmawiać, przytulać się do niego. Czy to oznacza, że jestem do niego tylko
przyzwyczajona? Powinnam się zacząć pukać w głowę i przyznać po prostu, że jest
dla mnie za dobry. Wiele razy powinien ode mnie odejść i mógł to zrobić, nie
mogłam go za to winić, a jednak wciąż przy mnie jest i mnie wspiera. Miłość,
która jest między nami wzniosła się na wyższy poziom, niż zwyczajne zakochanie.
Poważnie
zastanawiałam się nad słowami Gerarda czy faktycznie można kochać dwóch
mężczyzn. Po długim zastanawianiu się stwierdziłam, że to stek kłamstw i
byłabym chyba chora psychicznie gdybym coś czuła do Busiego.
Moje
przemyślania przerwał dzwonek do drzwi. Popędziłam, aby je otworzyć, bo Geri
akurat zmywał i moim oczom ukazał się zataczający się Sergio. Odepchnął mnie
brutalnie i wszedł do środka ze słowami: „Fernando,
musimy porozmawiać o tej małej dziwce”.
Zamknęłam
za nim drzwi i przygotowałam się na najgorsze, które prędzej czy później miało
się zdarzyć.
______________________________
Hej,
hej! Ale złapałam lenia. Normalnie nic mi się nie chce ;-) Za tydzień szkoła, a
ja już odliczam czas do kolejnych wakacji! Pozdrawiam
wszystkich serdecznie i zachęcam do komentowania :*
Dobra konczy sie mecz Schalke z Bayernem i pojawia się rozdział u Ciebie. Oby tak cześciej bo ten rozdział zdecydowanie uwielbiam.
OdpowiedzUsuńWraca stary poczciwy Busi. W końcu się coś dzieje. On odważył się jej wyznać, co do niej czuje. Geri odważył się powiedzieć tą niewygodną prawdę Cat. Ona zaczęła się zastanawiać i w końcu Sergio wrócił. Jestem ciekawa tej męskiej rozmowy między nim i Llorente. Jedyne co mnie martwi to jakim słowem odniósł się, a propos Cat, bo to już się kwalifikuje pod cios od zakochanego Fernando.
Pisz szybko nowy i nie każ długo czekać na rozwikłanie tej sytuacji. Cat powinna dać tą cholerna szansę Sergio.
Pozdrawiam:*
CO TO MA BYĆ, JA SIE PYTAM?! i coś tyt u teraz namieszała?! pffff
OdpowiedzUsuńcoś Sergio nagada Fernando i będzie kałabania ;/
czekam na nowość :*
No ico ona się tak strasznie broni przed tym ślubem, wciąż jeszcze majaczącym tylko gdzieś w oddali? Fernando dobrze myśli, skoro się kochają, to właśnie taki powinien być następny krok. Pełnoletni są już od jakiegoś czasu, więc argument o zbyt młodym wieku odpada.
OdpowiedzUsuńNo chyba, że jest jeszcze coś, alternatywnie ktoś. I wcale nie sugeruję teraz, że ten ktoś musi się koniecznie nazywać Sergio.
Swoją drogą, jeśli nie przeszło mu to zakochanie od liceum, to to musi być poważniejsza sprawa.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
przez telefon nie dodał mi się komentarz, więc robię to teraz:
OdpowiedzUsuńo mamono! O NAVASIE!
normalnie jestem zakochana!
akcja z Sergiem jest niesamowita! nosz normalnie przerwałaś w TAKIM momencie i że się nie wstydzisz?! ;o
czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
28 na dasein.blog.onet.pl / PS: u Ciebie prawie wszystko nadrobiłam, została mi piętnastka i szesnastka. ; *
OdpowiedzUsuńwww.20afellay.blogspot.com - nowość. zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://gunner-love.blogspot.com/ - zapraszam na nowość
OdpowiedzUsuńHej. Wow, robi się tak jakoś dziwnie. Miły Sergio? A potem ten pocałunek. Czy on coś czasem nie kombinuje? Pewnie chce zniszczyć związek Cat i Fernando. Ale ja tam bym wolała, aby Cat była właśnie z Sergio. Jakoś mi Fernando nie podchodzi. MM, pozdrawiam. ; ) 444-days-in-hell
OdpowiedzUsuńzapraszam na 2 rozdział na justpiazon.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak, zgadzam się z tym jak najbardziej! Cat kocha zarówno Fernando jak i Sergio, ale w ostatecznym rozrachunku będzie z Sergio. :DDD Szkoda tylko, że Busi tak niefortunnie się zachował pod koniec rozdziału...
OdpowiedzUsuńTak, tak. Dobrze widzisz, z małym opóźnieniem, ale jednak wróciłam. :D
http://rok-w-raju.blogspot.com
http://20afellay.blogspot.com/ zapraszam na nowość i czekam na newsa u Ciebie bo coś długo przytrzymujesz nas w niepewności
OdpowiedzUsuńTrochę zdziwiło mnie zachowanie Sergio z początku. Taki spokojny, normalnie rozmawiał, bez żadnych zaczepek, aż to nie podobne do niego.
OdpowiedzUsuńAż już myślałam, że się zmienił, ale końcówka mimo wszystko rozwiała moje nadzieje.
Zrobiłaś mi smaka na kolejny odcinek! :D
Pozdrawiam i zapraszam na http://www.bloem-van-de-liefde.blogspot.com/ :)
6 rozdział na 444-days-in-hell.blogspot.com
OdpowiedzUsuń